To było niesamowite. Przez wiele lat nasi siatkarze obijali się o światowe zaplecze, ale do szczęścia zawsze czegoś brakowało. Ale w 2006 roku podczas czempionatu w Japonii podopieczni Raula Lozano pokazali lwi pazur. Grali wspaniale, pokonali odwiecznych rywali, Rosjan 3:2 mimo przegranych dwóch pierwszych setów i awansowali do strefy medalowej. Tam w półfinale pokonali Bułgarów. W finale słodko nie było, Brazylijczycy zlali naszych okrutnie, ale srebrny medal i tak cieszył i zapowiadał złotą erę polskiej siatkówki. Zapowiadał, ale jednak stało się inaczej – jak to w Polsce. Zaczęły się nieodpowiedzialne zagrywki Polskiego Związku Piłki Siatkowej i zazdrosnych polskich szkoleniowców. Raul Lozano opuścił ostatecznie naszą reprezentację, a ta zaczęła się staczać na samo dno. W tegorocznych rozgrywkach Ligi Światowej „tłukła” nas nawet Finlandia. Siatkówka z dnia na dzień traci na znaczeniu wobec innych drużynowych sportów w Polsce i zanosi się na to, że z dołka długo będzie ten sport wychodził.